Wytwarzanie ceramiki to złożony proces.
W naszej ulubionej pracowni ceramicznej byliśmy aż trzy razy!
Pierwszy etap to formowanie, o którym pisaliśmy poprzednio. Drugi to suszenie. Uformowane przez nas rzeczy schły kilka dni, a później przyjechaliśmy je trochę wyszlifować, żeby miały ładną, gładką powierzchnię. Trzeci to pierwsze wypalanie w specjalnym piecu ceramicznym, w bardzo wysokiej temperaturze. Wystudzone wyroby (czyli tak zwany biskwit) poddaje się szkliwieniu i ponownie wypala.
Żaden z tych etapów nie jest specjalnie trudny. Uczestniczyliśmy we wszystkim, poza wypalaniem (ale Marcinek dokładnie obejrzał piece, więc wiemy, o co chodzi). Fajne było przyjeżdżanie do pracowni, zawsze robiliśmy coś trochę innego niż poprzednio. Nasza glina zmieniała się: świeża była wilgotna, miękka, jedwabista i ciemnoszara, wyschnięta stawała się jaśniejsza i już całkiem twarda, biskwit jest biały i bardzo ładny (na pierwszym zdjęciu).
Szlifowanie polega na szlifowaniu :-).
Szkliwienie, którym zajmowaliśmy się wczoraj, widać na drugim zdjęciu. W misce znajduje się szkliwo. Część rzeczy zanurzaliśmy w nim w całości, część malowaliśmy pędzlem. Większość rzeczy łącznie z laptopem będzie biała, tylko kwiatek ma żółty środek (to stokrotka), a jabłko będzie piękne czerwone z zielonym liściem:
Chcieliśmy bardzo, ale w końcu napisaliśmy oddzielny post.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz