8.12.2012

SOFA I FOTEL Z FILCU (TYDZIEŃ 7)

Sobota rano. Jest 11. Jesteśmy po śniadniu, kawie, nie robimy nic szczególnego, trochę się bawimy, a trochę czekamy na naszych popołudniowych gości. Śnieg padał dwa dni, za oknem mamy biel idealną, wszystko co brzydkie jest zakryte, a co ładne jest jeszcze ładniejsze. Uwielbiamy taką zimę, grzecznie i bez protestów  wcześniej wstajemy, odśnieżamy samochód i wolno toczymy się przez miasto do pracy i do przedszkola. Śnieg za oknem sprawia, że w naszym mieszkaniu jest bardziej biało niż zwykle i mamy piękne światło, możemy nadrobić zdjęciowe zaległości. Supcio (jak mówi Marysia).

Pisałam poprzednio, że zrobiliśmy w zeszły weekend sofę, fotel i poduszki i zaraz je pokażę, ale najpierw coś jeszcze. Historia o tym, skąd się wziął filc u nas w domu :-). Dawno temu byliśmy na pikniku na Księżym Młynie i wtedy, na kiermaszu, zobaczyliśmy filcowe broszki Mai Urbańskiej i których wiernymi fankami (ja i Marysia) jesteśmy do dziś. Widziałam później wiele innych na Pakamerze i według mnie te są najładniejsze, jest w nich finezja i są uszyte lekką ręką:



Piknikowe ptaszki były na tyle inspirujące, że w przypływie weny i optymizmu kupiłam w hurtowych ilościach filc w arkuszach A4 i mulinę. Czekały dwa lata aż do teraz na swój wielki dzień. Voila:



Moja sofa i kanapa są trochę wymęczone. Lekką rękę widać tylko w poduszkach. Marysia - mistrz!

P. S. Nasze lalki do domku są na dobrej drodze, uda się, hurrra!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz